Podsumowanie Mistrzostw i trochę historii

Minęło kilka dni od ostatnich walk i dekoracji podczas Mistrzostw Europy Juniorów i Seniorów w Mariborze. Utrzymanie czołowej lokaty w generalnej klasyfikacji, oraz prymatu w Europie w kategorii seniorów daje podstawy do pozytywnej oceny startu naszej reprezentacji w Słowenii. Do tych trofeów należy dodać trzy tytuły najlepszych drużyn, obu męskich oraz seniorek.

Zdobycie 32 medali, świadczy o dużej pracy jaką włożyli w przygotowania zawodnicy i trenerzy klubowi (to w klubach odbywa się podstawowa część przygotowań do późniejszych startów), a na zakończenie cyklu tylko „tylko lekka polerka” w wykonaniu trenerów kadry. Plan szkolenia reprezentacji koordynowany i zabezpieczany finansowo przez PZTKD, przebiegał bez zakłóceń. Pracowaliśmy w dobrych warunkach podczas pierwszego zgrupowania w Spale, każda z grup zrealizował założony program treningowy. Zawodnicy otrzymali wskazówki co do elementów na jakie powinni zwrócić szczególną uwagę podczas pracy w klubie. Następnie start kontrolny w Szwecji pozwolił na bardzo precyzyjne określenie głównych akcentów treningowych jakie będą realizowane podczas bezpośredniego przygotowania do startu w COS Zakopane. Może warunki w stolicy polskich Tatr nie są tak doskonałe jak w COS Spała, ale klimat i góralska gwara rekompensowały różnice w standardzie obiektów. Głównym powodem wyboru lokalizacji ostatniego zgrupowania była odległość miedzy Zakopanem a Mariborem, czas przejazdu ekipy zamknął się w niecałych 11 godzinach, co nie odbiło się negatywnie na samopoczuciu zawodników. Losowania przeszły ze zmiennym szczęściem jednym ono dopisało innym nie, bilans można określić na zero. Poziom zawodów wysoki, zarówno w grupie juniorów jak i seniorów. Poziom motywacji naszych reprezentantów bardzo wysoki, wola walki pomimo komplikacji zdrowotnych, w tym naszych najmłodszych kadrowiczów porażająca. To jest bardzo budujące, bo powinno mieć odzwierciedlenie w indywidualnym przygotowaniu do kolejnych zawodów, czyli Pucharu Świata w Anglii. Jak wyglądały walki można zobaczyć w Intrenecie, gdyż od chwili zakończenia Mistrzostw coraz więcej materiału filmowego „wrzucają” na różne strony Ci, którzy rejestrowali przebieg zawodów. Byli tacy, którzy skorzystali z możliwości obejrzenia rywalizacji na żywo, mam na myśli trenerów, którzy zainwestowali i przyjechali do Mariboru. Była to spora grupa szkoleniowców: Marzana Pawlik, Adam Alenowicz, Robert Jasiński i Andrzej Undro. Byli też rodzice z Wrocławia i z Łodzi, którzy postanowili dopingować Reprezentację w składzie, której startowały ich dzieci. Jednocześnie my trenerzy mieliśmy okazję posłuchać opinii osób niezależnych na temat przebiegu rywalizacji, czy też ogólnych obserwacji dotyczących naszej ekipy. Takie rozmowy wiele uczą nas trenerów i pozwalają spojrzeć na kadrę i to jak funkcjonuje na zawodach oczyma osób niezależnych. Całość rywalizacji organizowało biuro PZTKD, (zgłoszenia, losowanie i wprowadzenia na bieżąco wyników zawodów), dzięki temu w każdej chwili można było sprawdzić aktualne rezultaty i klasyfikacje Mistrzostw. Myślę, że ważnym elementem składowym naszej ekipy, był zespół prasowo-informacyjny: Mateusz i Gaweł, oceniając liczbę wejść na Facebooka czy PZTKDLive, można stwierdzić, że odbiór informacji był bardzo duży. Co do wkładu pracy organizatora Mistrzostw, to trzeba przyznać, że „fajerwerków” nie było, ale chyba nawet nie mieliśmy takich oczekiwań, to nie pierwsze jego zawody więc każdy kto był w Słowenii miał podobne odczucia. Cel był prosty minimalnym kosztem a z dużym zyskiem, ale jak jest dobry wynik sportowy to „dodatki w postaci oceny organizacji” schodzą na drugi plan i o nich się długo nie pamięta. Zapomniałem wspomnieć przy opisie naszej ekipy o polskich sędziach, Romku Lewickim i Krzyśku Książku. Dla Romana było to nowe doświadczenie i myślę, że wiedza zdobyta w Mariborze będzie miała wpływ na proces szkolenia sędziów w naszym kraju. Krzysiek ( prywatnie zdradzę, że ma u nas ksywę Howard Weeb), będzie długo pamiętał Mistrzostwa, ze względu na przepychanki dotyczące decyzji podczas walk, w których brali udział przedstawiciele gospodarzy. Słoweńcy zachowywali się nie po gospodarsku, choć tutaj zdania trenerów reprezentacji są podzielone, jedni uważają, że wykorzystali pozycję gospodarza a inni, że wykorzystali luki w przepisach. Ostatecznie społeczna ocena zachowania w różnych spornych sytuacjach była taka, że w chwili kiedy do finału walk drużynowych seniorek wyszły nasze zawodniczki i Słowenki, to pierwsza zaczęła skandować Polska!! Polska!!, cała ekipa Norwegii, potem przyłączyli się Niemcy, Szwedzi i Irlandczycy. A przecież nikt nie powie, że wszyscy nas tak kochają. Co do Krzysztofa, to myślę, że nie będzie się przejmował zachowaniem naszych słoweńskich przyjaciół, bo w mojej opinii był bezstronny w swoich decyzjach i były podejmowane zgodnie z jego osobistą oceną sytuacji na macie . Tak wygląda moja subiektywna relacja z udziału naszej Reprezentacji w Mistrzostwach Europy w Mariborze.

Jest jeszcze jeden temat, który chciałem poruszyć , choć długo zastanawiałem się czy wracać do wydarzeń, o których wspomniała jedna z osób komentujących relacje zamieszczone na PZTKDLive. Ale to też jest część naszej historii, a że liczba osób, która brała w tym wydarzeniu bezpośredni udział jest ograniczona, więc może warto o tym wspomnieć w celu wyjaśnienia pewnych faktów z przeszłości PZTKD. Mam na myśli starty Tomka Idzikowskiego w WTF. Cała historia rozpoczęła się na przełomie 2001/2002 roku, wiceministrem w Ministerstwie Edukacji Narodowej i Sportu w Rządzie kierowanym Przez Leszka Millera był Pan Adam Giersz, osobą będącą promotorem startu zawodników z Olsztyna w Taekwon-do Olimpijskim był Michał Bigoszewski działacz judo (do dziś dnia honorowy członek władz Europejskiej Unii Judo, której to honorowym prezydentem jest Vladimir Putin). Nie będę analizował przyczyn jakie miały wpływ na decyzje Jurka Litwińskiego trenera SKS Start Olsztyn na przyjęcie takiego rozwiązania, czyli udziału części zawodników swojego klubu w zawodach WTF, bo sprawa ma jak to się teraz mówi wielowątkowy charakter. Tym bardziej nie będę oceniał tego faktu bo bardzo cenię Jerzego jako trenera i pomimo różnic w ocenie takich czy innych sytuacji uważam, że nasz kontakty były i będą zawsze przyjacielskie. Fakty są takie, że grupa osób nie koniecznie bezpośrednio związanych z Taekwon-do, próbowała wykorzystać bardzo dobrze wyszkolonych zawodników ITF, wielokrotnych medalistów Mistrzostw Świata i Europy do tego aby zdobyli kwalifikacje a następnie zdobyli medale na Igrzyskach Olimpijskich w Taekwondo WTF. Decyzje były podejmowane na szczeblu Ministerstwa, zostały wygenerowane specjalne środki finansowe na szkolenie części byłych zawodników ITF w celu „przestawienia” do nowego sposobu walki ( w tej grupie prócz Tomka, była Dorota Majorkiewicz i Monika Markowska). Cała sprawa rozbijała się nie o zgodę PZTKD na start, bo taka decyzja została podjęta poza Związkiem, chodziło o prawo startu jednocześnie w dwóch organizacjach. Wiem co piszę gdyż przeprowadzono ze mną jako trenerem reprezentacji poważną rozmowę na ten temat. Moim interlokutorem, był Pan Michał Bigoszewski, który znajdował się wraz z Prezesem Tadeuszem Łobodą w gabinecie wiceministra sportu, gdzie próbowano przekonać Prezesa do wcześniej wspomnianego rozwiązania. Z jakiegoś powodu postanowiono skonsultować się z trenerem kadry, stąd moja około 20 minutowa rozmowa telefoniczna z Panem Bigoszewskim. Świadkami naszej wymiany poglądów były osoby znajdujące się w gabinecie Pana Giersza. To podczas tej rozmowy dowiedziałem się o planach dotyczących startu w obu organizacjach. Z wiadomych przyczyn priorytetowo traktowana była by rywalizacja Olimpijska. Dlatego też wyraziłem swoje zdanie, że szkolenie zespołu, który w każdej chwili może stracić ze składu drużyny czołowego zawodnika mija się z celem. Powiedziałem, że ludzie uprawiający sztuki walki są wojownikami i stać ich jest na to by podejmować męskie decyzje. Jeśli jest wola startu w WTF, to dobrze, ale dlaczego zawodnik ma się zabezpieczać ITF-em na wypadek gdyby w TKD Olimpijskim mu nie wyszło. Powiedziałem, że będziemy kibicowali Tomkowi by odniósł sukces. Ustaliliśmy również wariant taki, że gdyby coś nie wypaliło to zawodnik może wrócić z powrotem do ITF . Minęło trochę czasu, cele założone przez głównych architektów całego przedsięwzięcia nie zostały osiągnięte więc, tak jak to z politykami bywa przestali się interesować cała sprawą. Został z problemem trener i zawodnicy. Wtedy to Tomek Idzikowski chciał skorzystać z „koła ratunkowego”, które było jeszcze w zapasie. Powrót odbył się poprzez wniosek do Zarządu PZTKD, bo taka obowiązywała procedura. Byłem przekonany, że cała sprawa będzie formalnością tym bardziej, że rozmawiałem na ten temat z Prezesem a inni członkowie zarządu w mojej ocenie byli nastawieni do powrotu Tomka przychylnie. Co się takiego stało, że doszło do zawieszenia zawodnika?. Otóż Tomasz Idzikowski nie wziął pod uwagę, że nawet przychylni ludzie, mogą zmienić swoje zdanie w sytuacji kiedy przychodzi „syn marnotrawny” i zamiast powiedzieć przykro, że tak się stało chcę wrócić do was. Mówi przyszedłem, musicie mnie przyjąć bo tak obiecał Pan Minister. Nagle okazało się, że część Zarządu, która była nastawiona neutralnie, pyta „O co chodzi!!??”, jak to musicie, wcale nie musimy. Odbyło się głosowanie, i na nic się zdało poparcie tych co najbardziej odczuli odejście Tomka z kadry. W głosowaniu, demokratycznie niewielką większością zarząd zdecydował o zawieszeniu Idzikowskiego na okres niecałego roku. Tak wyglądała cała historia, której scenariusz układali politycy a trochę dołożyli ludzie. Potem jak wszyscy pamiętamy Tomasz Idzikowski ostatecznie wrócił na łono naszej reprezentacji.