Trochę lata w środku zimy - wspomnienia z Puerto Rico

Na zewnątrz mróz przekraczający -10°C. Tam, gdzie jedziemy, jest teraz koniec lata i temperatury plus 20 stopni. To mi przypomina, jedną ekstremalną wyprawę podczas której reprezentacja Taekwon-do musiała zmagać się z największą różnicą temperatur, pomiędzy Polską, a miejscem zawodów jakim było słoneczne Puerto Rico. Przypomnijmy Mistrzostwa Świata Juniorów z 2002 roku.

VI Championat juniorów odbył się w grudniu w mieście  Ponce, było to chwile po pamiętnej dla przyszłości  ITFu uroczystości żałobnej na cześć Generała Choj Hong Hi, którą zgodnie z koreańską tradycją organizuje się 100 dni po czyjejś  śmierci. „Impreza” ku czci Generała  odbyła się w stolicy KRLD pod koniec września 2002, i z uroczystości żałobnej zamieniła się w „niby kongres”, który wybrał nowego prezydenta organizacji  doktora Chang Ung.  Podczas Mistrzostw w Puerto Rico dokładną relację z przebiegu tego przedsięwzięcia złożył Clint  Norman, prezydent Kanadyjskiego ITF. Ale wcześniej musieliśmy dotrzeć na Karaiby. Lot  z Pragi, poprzez Londyn do Nowego Jorku a potem do stolicy Puerto Rico,  San Juan.  Jeszcze tylko przejazd autokarem przez całą wyspę i byliśmy na miejscu.  Podróż odbywała się nocą więc, niewiele mogliśmy zobaczyć, dopiero w drodze powrotnej w biały dzień mogliśmy podziwiać krajobrazy, składające się głównie z plantacji bananów i ananasów. Hotel, w którym nas zakwaterowano był położony malowniczo między  brzegiem  morza a autostradą. Jego klasyczna XiX wieczna drewniana  konstrukcja,   w typie spelunki portowej,  doskonale konweniowała z brzegiem morza porośniętym palmami kokosowymi. Wieloosobowe pokoje wyposażone w klimatyzatory wielkości lodówki w domu wielodzietnej rodziny, zapewniały miły chłód w  klimacie podrównikowym, gdzie roczna średnia temperatura to 26 stopni (oczywiście plus). Hotel nosił wdzięczna nazwę Las Cucharas to znaczy po hiszpańsku „Łyżki”.

Prócz  wspaniałego klimatu i dwóch wycieczek, zwiedzaliśmy  miasto i spędziliśmy popołudnie  na pięknej szerokiej piaszczystej  plaży. Zapamiętałem dwa zdarzenia, pierwsze jak zgubiliśmy dwóch naszych  trenerów i sędziego, przed wyjazdem na wcześniej wspomniana plażę.  Podróżowaliśmy dwoma busami i w każdym z nich pasażerowie byli święcie przekonani, że zguby są w tym drugim pojeździe. Dopiero na miejscu okazało się, że brakuje trzech osób. Po powrocie z eskapady nasze zguby się znalazły całe i zdrowe, oraz lekko „zbrązowiałe” na słońcu. Druga przygoda to krótki wypad do centrum na ostatnie zakupy w dniu wyjazdu do Polski. Na tę zaznaczam, krótką wycieczkę wynajętą taksówką pojechało czterech przedstawicieli kierownictwa grupy: szef delegacji Jerzy J., trenerzy Grzegorz O. i Waldemar D. oraz sędzia Krzysztof P. Wszyscy udaliśmy się do centrum, jedynie Krzysztof P.  wysiadł wcześniej, gdyż chciał nabyć pamiątkę w sklepie znajdującym się na trasie do centrum.  Oczywiście ze względu na ograniczony czas ustaliliśmy dokładną godzinę spotkania, a każde spóźnienie zagrożone było karą pozostania w tym pięknym kraju. Okazało się niestety, że z powodu kłopotów komunikacyjnych, wyjazd z centrum się opóźnił, czekający przy autostradzie Krzysztof P. wyciągnął niesłuszny wniosek, że jego oddani w/w koledzy pozostawili go na pastwę pięknych Portorykanek. A wiec jako człowiek czynu ruszył poboczem drogi w kierunku hotelu. Co znaczy ruszył: biegł w 30 stopniowym upale, prezentując swój nagi  błyszczący muskularny tors, mięśnie podczas biegu  były wciąż napięte gdyż w rękach trzymał wielkie reklamówki z prezentami. Takiego go zobaczyliśmy, jadąc w kierunku hotelu. Nasz kolega zdążył pokonać już jakieś 2 kilometry w pełnym słońcu, a zmęczenia nie było po nim widać. Jednym problem jaki zaistniał  to przekonać  kierowcę taksówki do tego aby się zatrzymał i zabrał naszego kolegę. Jego zdziwienie wynikał  z tego, ze nikt z obywateli tego kraju nie biega obładowany reklamówkami w samo południa w największym upale. Przekonaliśmy kierowcę, że to taka nasza narodowa tradycja. Po tym już wszystko odbyło się zgodnie z planem, wyjazd na lotnisko i powrót do Polski. A o najważniejszym bym zapomniał, zawody.

Nasza reprezentacja na tych zawodach zajęła drugie miejsce w generalnej klasyfikacji, tym razem wyprzedzili nas Czesi. Zdobyliśmy  4 złote, 6 srebrnych i 8 brązowych medali

Medale złote: Myszewska Paulina - układy I Dan, Sputo Paulina - walki do 49 kg, Wasilewski Piotr - walki do 58 kg,  drużyna dziewcząt w konkurencji walk. Medale srebrne: Myszewska Paulina - walki do 48 kg, Działa Ilona - walki do 60 kg, Kisiel Martyna - testy siły, Hoc Michał - walki do 58 kg, Goliniewski Grzegorz - walki do 63 kg, drużyna dziewcząt w konkurencji testów siły. Medale brązowe: Zając Alicja - walki do 42 kg, Szczepańska Anna - walki do 48 kg, Kisiel Martyna - walki do 60 kg i techniki specjalne, Poskrobko Paulina - walki pow. 60 kg, drużyna dziewcząt w konkurencji układów i technik specjalnych, drużyna chłopców w konkurencji testów siły.

No tak jeszcze temperatura o której na wstępie pisałem, po przyjeździe do Wrocławia na tremometrach w Polsce było  -20°C, po tej gwałtownej zmianie klimatu, przez tydzień było nam ciągle zimno nim się  organizm przystosował do nowych warunków klimatycznych.

Na zdjęciu ekipa telewizyjna TV Lublin, która towarzyszyła nam podczas tego wyjazdu. Niestety nie powstał z Mistrzostw film, gdyż w drodze powrotnej zniszczony został sprzęt TV wraz z nagranym materiałem z zawodów. Za siedzącymi przy stoliku widać brzeg morza porośniety mangrowcami i palmami kokosowymi.